Dwie manifestacje, dwie prowokujące się strony i o krok od awantury. KOD i narodowcy spotkali się w tym samym czasie i miejscu. Nasi czytelnicy piszą, że bali się o swoje bezpieczeństwo i pytają, kto się na to zgodził
Około półtora tysiąca osób wzięło udział w czwartej manifestacji Komitetu Obrony Demokracji w Lublinie. W sobotę w południe jej uczestnicy przeszli z miasteczka akademickiego UMCS na plac Litewski. Tam czekała na nich około 200-osobowa kontrmanifestacja narodowców, która powitała ich okrzykami „Polska to my, a nie Petru i jego psy”. Podobnie, jak dwa tygodnie temu przyszli oni zakłócić manifestację KOD (wówczas nie mieli żadnej zgody na zgromadzenie).
Kontrmanifestantom nerwy puściły, gdy lubelski performer Szymon Pietrasiewicz zaprezentował im prowokacyjny transparent z napisem: „gdzie są wasze jaja?” i rysunkiem męskiego przyrodzenia, wycelowanego w krzyż celtycki (symbol narodowców – red.). Kilku mężczyzn ruszyło w jego stronę, usiłując wyrwać baner. Na szczęście skończyło się tylko na przepychankach. – Wszedłem tam z tym transparentem dlatego, że narodowcy zrobili kontrmanifestację. Chciałem się do tego odnieść. Gdyby narodowców tam nie było, nie byłoby też transparentu – mówi Pietrasiewicz.
O to czy dwa zgromadzenia w tym samym miejscu i czasie są zgodne z prawem, pyta nasz czytelnik i zwraca uwagę, że w takim momencie trudno czuć się bezpiecznie. – Szczególnie wobec znikomej liczby policjantów, którzy stoją z boku i nie reagują – pisze na skrzynkę alarm24@dziennikwschodni.pl Tomasz Kalbarczyk. – W moim mniemaniu osoby krzyczące do mnie i innych uczestników demonstracji „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” deklarują gotowość do przemocy i spodziewałbym się po policji, że będzie skutecznie dbać o moje bezpieczeństwo – dodaje.
Spytaliśmy w Urzędzie Miasta, dlaczego wydano zgodę na dwie zwalczające się demonstracje w tym samym czasie i miejscu. Jerzy Ostrowski, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Lublinie odpowiada, że każda z nich zgłoszona została w innym trybie.
– KOD zgłosił to w trybie zwykłym i on był uprawniony do organizowania zgromadzenia na pl. Litewskim – mówi dyrektor Ostrowski. – Natomiast w trybie uproszczonym zgromadzenie zgłosił w czwartek ok. godz. 12 przedstawiciel narodowców. W piątek powiadomiliśmy ich, że planowana jest manifestacja KOD-u w tym samym miejscu i w tych samych godzinach, w związku z tym oni nie mogą się tam zgromadzić. O obu demonstracjach została powiadomiona policja.
• Czy narodowcy mieli prawo przebywać na pl. Litewskim?
– Zgłosili zgromadzenie w trybie uproszczonym, więc z punktu widzenia prawa urząd nie mógł im tego zakazać – odpowiada dyrektor Ostrowski . – Organizatorzy zapewniali, że nie będą ingerować w zgromadzenie KOD. To, co później robili, to była inna sprawa – dodaje.
Zdaniem policji, zgromadzenia były zabezpieczone, jak trzeba. – Policjanci robili, co do nich należało. Demonstracje przebiegały spokojnie – mówi nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. Jeden z uczestników kontrmanifestacji dostał stuzłotowy mandat, gdyż doszło do próby wyszarpania transparentu.
Marsz KOD odbywał się pod hasłem „W obronie naszej wolności” w 36 miastach w Polsce. Krzyczano: „nasza racja demokracja”, „Polska sprawa, państwo prawa” i „chodźcie z nami”. Podczas lubelskiego wiecu wyliczano, jak zmieniły się telewizyjne „Wiadomości”, odkąd szefem TVP został Jacek Kurski i wyrażano sprzeciw wobec nowej tzw. ustawy inwigilacyjnej.